top of page

Pewnego wieczoru za niewielkim okienkiem zaszumiał wiatr. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że szumienie mu wcale nie wystarczyło i zaczął dmuchać coraz mocniej i mocniej. Wreszcie zagwizdał przez szczeliny w starej framudze, a zaraz potem drewniana okiennica uchyliła się skrzecząco i z łomotem wróciła na swoje miejsce. Wtedy się obudziła.
Trudno jej było cokolwiek dostrzec w słabym świetle małego okienka. Może poza parapetem, na którym stała i leżącym obok pudełkiem zapałek. Chłodny wiatr, który wdzierał się przez nieszczelności, omiatał z niej nagromadzony przez lata kurz.
- Aaaaapsik - kichnęła siarczyście.
Drobinki kurzu zawirowały i zatańczyły a w dole, na podłodze pod parapetem, coś się poruszyło.
Obudziła się porcelanowa filiżanka i natychmiast zaczęła rozglądać za swoim kompletem. Na próżno. Po chwili ocknął się stalowy czajnik i zastukała pokrywka malowanego fajansu. Zatykał zegarek z dewizką, a z drewnianej skrzyni wychylił się zaspany kapelusz z tiulową kokardą.
Przyglądała się temu z ciekawością. Tymczasem wiatr za oknem nie dawał za wygraną. Jeden z podmuchów pchnął ją tak silnie, że zachwiała się i runęła w dół. A potem potoczyła po skrzypiącej podłodze wprost przed pęknięte lustro.
Natychmiast zrobiło się wokół niej zbiegowisko.
- Co się stało
- Nic ci nie jest?
- Skąd się tu wzięłaś?
- Jak masz imię? - pytano jeden przez drugiego.
- Nic mi nie jest - odpowiedziała - spadłam z parapetu, to przez ten wiatr. Jestem... - zawahała się, zastanowiła, aż wreszcie wyznała ledwo dosłyszalnym szeptem:
- Właściwie to nie wiem. Nie pamiętam...
Na Zakurzonym Stryszku: Najnowsze projekty

- Nie wiesz? - zdziwiła się filiżanka i zaczęła przyglądać się jej z uwagą.
- Hmm - odezwała się po chwili - za to ja wiem. Jesteś filiżanką, jak ja. Tylko z innego kompletu. To oczywiste i jasne jak słońce. Spójrz tylko, masz spodek. Duży i rozłożysty. Ja też kiedyś taki miałam. Tylko mój był ładniejszy, dużo ładniejszy. Porcelanowy, ze złotą lamówką. Jaka szkoda, że się zgubił - filiżanka zamilkła nagle i wyraźnie zebrało jej się na płacz.
Na Zakurzonym Stryszku: Najnowsze projekty
Zauważył to fajans:
- Proszę się uspokoić, moja droga. Ja mam ubite ucho i wcale się nad sobą nie użalam. Co to naszej tajemniczej koleżanki - zmienił temat - to zwróćcie uwagę, że posiada wielkie, wręcz ogromne ucho, o wiele za duże jak na filiżankę. Myślę, że jest właśnie fajansem. Albo w najgorszym przypadku imbrykiem.
Wówczas na parapecie zagrzechotały zapałki, jakby chciały włączyć się do tej rozmowy.
- Czy wy nie jesteście czasem za małe, żeby się wtrącać? - zapytał fajans niegrzecznie i zapadła cisza.

Na Zakurzonym Stryszku: Najnowsze projekty

Przerwał ją czajnik:
- Ale przecież ten pękaty brzuszek wygląda dokładnie jak mój. Nie jesteś czasem czajnikiem? - i nie czekając na odpowiedź ciągnął dalej - Tylko gwizdka nie widzę. Pewnie zgubiłaś. Nie martw się, to się bardzo często zdążą. Ja też swój zgubiłem. To dopiero był gwizdek! Głośny i potężny. Kiedy go miałem potrafiłem gwizdać tak głośno, jak ten wiatr za oknem. Co tam, głośniej niż on!
Na Zakurzonym Stryszku: Najnowsze projekty
- Ekhm, pan wybaczy, że mu przerwę - wtrącił się kieszonkowy zegarek z dewizką - ale odbiega pan od tematu, a ja chciałem dorzucić do tej rozmowy swoje trzy grosze. Wszyscy państwo zdajecie się zauważać to, co duże i widoczne na pierwszy rzut oka. Ja zaś, urządzenie precyzyjne, zwracam uwagę na najmniejsze drobiazgi. Spójrzcie sami, o tutaj - tu zegarek wskazał na nieduże pokrętełko sterczące nieznacznie z jednej strony pękatego brzuszka - A-ha! W związku z tym pragnę zaproponować, że mamy tu do czynienia z urządzeniem bardziej złożonym niż, proszę mi wybaczyć, zwykłe naczynia. Być może jest to zegar - zakończył tonem znawcy.
Na te słowa filiżanka, fajans i czajnik prychnęły obrażone, a zapałki na parapecie zagrzechotały ponownie. Jednak zegarek nie znosił sprzeciwu:
- Wybaczcie i wy moje drogie, ale uważam, że jesteście za proste, aby brać udział w tej dyskusji - zamknął sprawę.

Na Zakurzonym Stryszku: Najnowsze projekty

Na to wszystko z drewnianej skrzyni wychylił się ponownie kapelusz z tiulową kokardą:
- A ja uważam, że robicie wiele hałasu o nic. Nie ważne kim się jest, lecz jak się wygląda. Można być żebrakiem, a w odpowiednim kapeluszu wyglądać jak król - dodał z ogromnym przekonaniem. Po czym zagwizdał, a wtedy z drewnianej skrzyni wyskoczył
Na Zakurzonym Stryszku: Najnowsze projekty
wytworny melonik, za nim drugi, trzeci
sznur czapek, cylinder, wełniany berecik
i złota korona z balu przebierańców
zatoczyły koło w swym powietrznym tańcu.
Nakrycia głowy wskakiwały kolejno na głowę tajemniczego gościa z parapetu. Przy tym kazały jej obracać się przed starym pękniętym lustrem, to w jedną, to w drugą stronę. Wszyscy ją podziwiali, zachwycali się i komentowali, że rzeczywiście wygląda dużo lepiej w kapeluszu, że pasuje jej berecik, a w tamtej czapce wygląda naprawdę uroczo. Tymczasem zapałki na parapecie grzechotały coraz głośniej. Nie dał i kapelusz dojść im do słowa kwitując, że mają za małe główki, żeby się wymądrzać. Po raz kolejny ucichły, zrezygnowane, a jej szkoda się zrobiło zapałek i jakoś zatęskniła za swoim dawnym miejscem. Zwróciła się więc do kapeluszy, najgrzeczniej jak umiała:
- Dziękuję wam moje drogie, jesteście wszystkie śliczne, ale robi się późno. Lepiej będzie, jak wrócę już do siebie. I wskoczyła z powrotem na swój parapet.
Na Zakurzonym Stryszku: Najnowsze projekty

Rzeczywiście było już późno. Za oknem zaczęło się ściemniać, a ona myślała i dumała, zastanawiała się i znowu myślała:
- Wydaje mi się, że nie jestem filiżanką, ani imbrykiem na herbatę, chociaż rzeczywiście mam duże ucho. Nie jestem też czajnikiem. Coś wprawdzie chlupocze w moim pękatym brzuszku, ale nie jest to woda. Nie wydaje mi się też, żebym miała w sobie jakiś złożony i precyzyjny mechanizm, tylko to jedno pokrętło. No i zdecydowanie wolę swoją głowę bez żadnego nakrycia. Och - westchnęła zrezygnowana.
- Może wy wiecie? - zapytała gwiazd, które zaczęły właśnie wysypywać się na ciemniejące niebo.
Gwiazdy jednak milczały.
Tymczasem, jedna pod drugiej, zaczęły zapalać się uliczne latarnie. Rozlały na ulicę, deptak i kamieniczki ciepłe pomarańczowe światło. Dziwne, poczuła się jak w domu.
Na Zakurzonym Stryszku: Najnowsze projekty
Wówczas koło ucha zagrzechotało jej małe kochane pudełko z zapałkami. Nie zamierzała ich uciszać.
- Powiedzcie mi proszę, co wiecie - poprosiła.
Ale zapałki także milczały. Nie należały do tych, co gadają na próżno. Jedna z nich wysunęła się za to z pudełeczka, po czym zrobiła coś zupełnie nieoczekiwanego. Pstryknęła główką o jeden z boków pudełka i powstałym płomykiem podpaliła mały knotek, ukryty pod kloszem. Był tak dobrze schowany, że nawet sam zegarek go nie zauważył, chociaż miał oko do szczegółów.
- Ojej - krzyknęła ona widząc jak biedna zapałka spada na parapet zupełnie wypalona.
- Nie martw się - odezwały się pozostałe - po to tu jesteśmy.

Na Zakurzonym Stryszku: Najnowsze projekty

Mimo, że zapałka zgasła, knotek nie wygasał. Palił się zdecydowanym płomieniem, a klosz rzucał na parapet ciepły pomarańczowy krąg światła. Może jej się wydawało, a może nie, ale uliczna latarnia mrugnęła do niej porozumiewawczo i nagle wszystko stało się jasne.
Na Zakurzonym Stryszku: Najnowsze projekty
Każdy z czterech kątów na tym stryszku ciasnym
choć był dotąd ciemny, teraz jest już jasny.
Odnalazł się gwizdek, spodek malowany
i kawałek ucha z saskiej porcelany.
Już mieszkańcom stryszku znudziło się spanie,
kurz wytarli z półek i z siebie nawzajem.
A przyczyna tego nie jest wcale dziwna:
jest nią mała, skromna...co?
lampka oliwna.

Na Zakurzonym Stryszku: Najnowsze projekty
bottom of page