
- Temu to dobrze – zazdrościły mu inne guziki- ma najlepsze mieszkanie: przestronne, spokojne, z widokiem!
No i miały rację. Widok był stamtąd piękny, na cały las i góralską izbę. Cieszył się z tego Niebieski Guziczek, ale jeszcze bardziej z tego że do nieba mu było blisko. Cóż, że tylko tego makatkowego z wacianymi obłokami. I tak lubił w nich bujać i robił to całymi godzinami.
Aż pewnego dnia tak się rozbujał, że się obkiwał i upadł wprost na drewnianą podłogę. Ałłł! Nie był to przyjemny upadek i zakończył się nawet lekkim zadrapaniem.
Niebieski nie zdążył tego zauważyć bo już toczył się przez izbę wprost w kierunku drzwi,
a że były akurat uchylone
przeturlal się przez próg
i upadł na miękką, chłodną ziemię.


Chętnie by sobie na niej poleżał i nacieszył nowym chłodem i miekkością, gdyby nie zerwał się wiatr.
A nie okazał się on dla Guziczka zbył łaskawy. Toczył go i popychał, obracał i podrzucał do góry
najpierw przez kamienny chodnik,
potem przez błotniste pole
by na koniec wrzucić go do lodowatego strumienia. Brr!
Strumień zaś poniósł go daleko, daleko
i porzucił
na miękkim mchu w środku lasu.
Cóż to był za dziwny las! Na gałęziach, zamiast guzików, zielone liście szeleściły na wietrze.
- Pięknie – zachwycił się Guziczek, ale zaraz minka mu zrzedła.
- Chyba tu nie pasuję – zmartwił się - nie potrafię szeleścić i nie jestem zielony.
Toteż długo tam nie zabawił. Nie minęły dwie chwilki, jak leśną dróżką przybiegła Mała Dziewczynka.
- Ale ładny guziczek! Znalazłam guziczek! Zobacz,mamo, zobacz! - zawołała z dumą i zabrała go ze sobą.


Mama przyszyła go do płaszcza Dziewczynki w miejscu po innym guziku. A było to wyjątkowe miejsce, przy samiutkiej szyji.
- No, to co innego! - ucieszył się Niebieski.
Odtąd był tak zajęty, że nie starczało mu czasu nawet na bujanie w obłokach. Pilnował, by zimą szalik Dziewczynki trzymał się na swoim miejscu i aby jesienne wiatry nie porwały jej apaszki.
Ależ był ważny!
Tak mijała zima za zimą i za jesienią jesień, a Mała Dziewczynka przestała w końcu być mała.
Pewnego dnia kupiła sobie nowy płaszcz, a ten z którego wyrosła, powiesiła w ciemnej szafie.
Guziczkowi nie podobało się to miejsce, chociaż otulały go ciepłe i miękkie futra. Postanowił więc spróbować starej sztuczki. Zaczął bujać się, wiercić i kiwać, aż się obkiwał i upadł na dno ciemnej szafy. Nie był to przyjemny upadek, a jeszcze mniej przyjemne było to, co nastąpiło po nim.


Najpierw rozległ się hałas przeraźliwy i wrzawa nieziemska, a chwilę później przez długą trąbę do ciemnego brzucha wciągnął Guziczka Prawdziwy Potwór! Nie było jak uciekać. Guziczek obracał się i toczył, trząsł i poskakiwał. Znów obracał się i toczył…i tak w kółko razy tyle, że już sam nie wiedział ile.
Kiedy wrzawa ucichła a wirowanie ustało, Guziczek osiadł na dnie Potworowego brzucha. Było tam ciemno, duszno, a kurz przewalał się tumanami. Zmęczony i skołowany, Guziczek natychmiast zapadł w głęboki sen.
Śniło mu się, że skakał po wacianym chmurkach,
w tango ruszył z motylem,
w miękką trawę dał nurka.
Na pokładzie chusteczki pięknie haftowanej
latał, jakgdyby była magicznym dywanem
Najpierw między gwiazdami, potem prosto do słońca
i poleciał by dalej, gdyby sen nie miał końca…


Sen, jak to sen, miał jednak swój koniec. Kiedy Niebieski Guzik się z niego obudził, był w zupełnie innym miejscu. Już nie w ciemnym, zakurzonym brzuchu, lecz na szczycie olbrzymiej góry.
Góra usypana była z przeróżnych ciekawych rzeczy. Znalazł się tam Złamany Ołówek, Spalona Zapałka, Wczorajsza Gazeta i Dziurawy Balon. Uwagę Niebieskiego przykłuło jednak coś zupełnie innego.
Otóż całkiem nieopodal leżał podobny do niego, nieduży, okrągły i niebieski... Guzik. Tylko zadrapanie miał w innym miejscu.
Guziczki, poturlały się w swoim kierunku, jakby przyciagnął je niewidzialny magnes.
Dwa Niebieskie Guziczki przemierzyły górę wzdłuż i wszeż, a gdy uznały, że zobaczyły tam wszystko, co można było zobaczyć to potoczyły się z tej górki na pazurki, zboczem na sam dół,
a potem dalej przez pusty plac,
przez chodnik,
ulicę
i trawnik
aż na ścieżkę w parku,
gdzie się zatrzymały.


Tą samą ściężką przybiegł Chłopiec. Zauważył guziczki, podniósł je i zaniósł swojemu tacie.
- To niespotykane- zdziwił się tata- zgubionych guzików nie znajduje się raczej parami – i postanowił ich nie rozdzielać.
Minął dzień, a może dwa. Po parkowych ścieżkach biegał ten właśnie Chłopiec, lecz już nie sam, a z Wełnianym Misiem.
Gonili za motylami,
a potem wylegiwali się w wysokiej trawie,
i bujali w obłokach,
tych prawdziwych.
Trzeba Wam wiedzieć, że ten Miś miał nieduże, okrągłe i niebieskie oczka, lekko tylko zadrapane.
A w góralskiej chatce pewien gospodarz na próżno się głowił gdzie też podział się niebieski guzik z jego makatki.
Autor: M Cudak
